Jedni czekają na weekend, inni na wynik ważnego egzaminu. Jeszcze inni czekają na wielką miłość, a może właśnie na jej zakończenie. Niektórzy czekają na jesień, a jeszcze inni na kolejne lato. Wielu czeka na zwykłego smsa, a są też tacy, którzy czekają na wyniki badań wskazujące istnienie ciężkiej choroby. Wszyscy czekamy. Nasze życie to tak naprawdę jedno wielkie czekanie. Czekamy na lepsze jutro, a może właśnie na to, co ma się spieprzyć. Tacy mali i bezbronni wobec niebezpiecznej dżungli jaką jest życie...
Wokół krąży wiele teorii mówiących o tym, że to my jesteśmy panami swojego życia i to od nas zależy jak się dalej potoczy. Nie zgadzam się z tym. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. W ogóle nie mamy pojęcia o tym, jakie plany ma dla nas ktoś tam na górze. Ale czekamy, bo tylko tyle możemy. Czekamy, aby ktoś powiedział nam co dalej. Czy mamy się czego bać? Co mamy zrobić jeśli już pojawi się niebezpieczeństwo? Snujemy w głowie przypuszczenia, analizujemy nasze możliwe zachowanie w danej sytuacji. Mówimy, że zrobimy to lub tamto. Powiemy tak lub nie. Jednak prawda jest taka, że nie znamy siebie. Nie wiemy jak postąpimy, gdy dostaniemy już odpowiedź na to co dalej... Możemy okazać się zupełnie innymi osobami niż myśleliśmy, że jesteśmy. To zabawne w jakim złudzeniu żyjemy. Wybiegamy w przyszłość, planujemy, stawiamy sobie cele, postanawiamy, że zrobimy tak i tak. Potem czekamy z niecierpliwością aż nasze marzenia spełnią się i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Nagle pojawia się ogromne zaskoczenie. Życie nie układa się po naszej myśli. Pojawił się jakiś błąd, jakaś nieprawidłowość. Co wtedy? Zwinąć się w kłębek? Przestać być panem swojego życia i wykazać się pokorą? To takie ciężkie, jednak co nam pozostało? Spuszczamy głowę i niczym guma zmieniamy kształt dopasowując się do nowej formy.
Ciężko mi nie myśleć o tym, co przyniesie przyszłość. Jestem mistrzynią w planowaniu i wypisywaniu w punktach nowych postanowień. Jednak coraz bardziej widzę, że moje działania są raczej śmieszne niż racjonalne. Nie wiem co mnie czeka. Boję się, że to, co przede mną zwyczajnie mnie przerośnie. Skąd mam wiedzieć czy mam w sobie wystarczającą siłę do tego, aby udźwignąć wszystko to, czego nie ma teraz w moich planach? A może nic nie dzieje się bez przyczyny? Może sama nie wiem, że jestem już przygotowana na wszelkie odstępstwa od normy? A może takich odstępstw w moim życiu wcale nie będzie? Może... Nie myślę o tym. Nie chcę. Liczy się dzisiaj. Tak jak to zapamiętałam z filmu "Ogród Luizy": "Musisz lubić dziś to Cię dziś polubi. O wczoraj zapomnij, to ono zapomni o Tobie. - Niezłe, a o jutrze też coś masz? - O jutrze nie wolno, ono nie jest nasze. O świcie do każdego przyjeżdża wóz i przywozi mu jego jutro. Ale wcześniej nie wolno tego dotknąć, bo nie wiadomo czy będzie Twoje. "
Mocny tekst. Chyba czas na przemyślenia...
OdpowiedzUsuńOd Boga zależy jak potoczy się nasze życie, a zarazem to On nam pozwolił decydować, od czegoś w końcu jest wolna wola. ;)
I choć czasem jakieś plany nie wypalą, to jednak warto do czegoś dążyć, może podążać za marzeniem?
Po głębszej analizie też myślę, że warto;) Przecież nie można się całe życie bać, że coś nie będzie takie jak chcemy żeby było. Nie można też stać biernie, mimo że czasami chcielibyśmy zawinąć się w kłębek i poddać się temu, co daje nam los.
UsuńWłaśnie. ;) Czyli zamiast czekać warto działać. ;)
UsuńCzasem coś nie wyjdzie, wiadomo, ale mimo wszystko jest świadomość, że się spróbowało.
Chodzi mi o to, że nie można niczego brać za pewnik. Trzeba mieć świadomość, że życie płata figle i warto posiadać umiejętność dopasowania się do nieprzewidzianych sytuacji.
Usuń