Dawno mnie tutaj nie było... W końcu i mnie dopadła jesienna chandra, a może raczej niedobór słońca towarzyszący tej porze roku. Przyznam szczerze, że mimo tego, iż uwielbiam srogi mróz to wprost nie mogę znieść szaroburego nieba i temperatury, która nie pozwala nosić cienkiej kurtki, a przy tym jest ciągle za wysoka na wełniane czapki i rękawiczki. Kiedy tylko myślę o ciepłym ubraniu słyszę głos mojej mamy: ,,Ubierz się ciepło, bo się przeziębisz!" Mówiła tak często do mnie i do mojego rodzeństwa wtedy, kiedy jeszcze cieszyliśmy się z każdej pogody. Nawet jak była plucha czy zachmurzone niebo potrafiliśmy znaleźć taką zabawę, która nie pozwoli nam się nudzić nawet przez sekundę. To były czasy....
Nawet oczekiwanie na święta było inne. Po pierwsze, zaczynało się dopiero na początku grudnia, czyli wtedy, kiedy każde z dzieci miało za sobą imprezę andrzejkową i można było przejść do klasowych Mikołajek. To było coś! Czuło się wtedy, że przecież święta tuż tuż! Mimo tego, że koniec grudnia kojarzy się każdemu z prezentami, u mnie nie zawsze się one pojawiały. W domu nie było takiego zwyczaju, nie zawsze też były na to środki, ale nie czułam się przez to gorzej. Liczył się klimat, świąteczne sprzątanie i potajemne śpiewanie kolęd( mnie i moim siostrom zdarzało się je śpiewać już na początku grudnia, nie zważając na protesty mamy). Liczyło się ubieranie choinki i oglądanie Kevina na Polsacie. Ważne było sianko pod obrusem i to, kiedy pojawi się pierwsza gwiazdka. Do tej pory zamykając oczy czuję zapach mandarynek i żywej choinki. Słyszę tupot małych stóp, kiedy to w Wigilię postanowiłyśmy razem z siostrą biegać wokół pokoju do momentu aż usiądziemy do wigilijnego stołu. Takie byłyśmy podekscytowane całym dniem, że wprost nie mogłyśmy usiedzieć na miejscu! Czuję smak kapusty wigilijnej i ryby po grecku. Pamiętam wszystko z detalami, ale nie do końca pamiętam już to, jak wyglądały święta sprzed roku czy dwóch lat. Wszystko mi się zlewa... Chciałabym móc znowu czekać z ekscytacją na świąteczny czas. Jednak jak mam to zrobić, kiedy moje ukochane tradycyjne polskie święta zamieniły się w szał zakupów zaczynających się już we Wszystkich Świętych??? Wchodząc do galerii handlowej widzę ogromne sztuczne choinki i typowe amerykańsko- wyglądające Mikołaje. Widzę tez ludzi, którzy nie z radością, a z pochmurnymi minami mówiącymi: ,, Znowu te cholerne święta", kupują najbliższym prezenty. Nie ma w tym miłości, chęci sprawienia przyjemności drugiej osobie, a raczej próba ,,odbębnienia" tego zwyczaju.
Ach, musiałam o tym napisać, bo boli mnie fakt, że nasz świat zmierza w jakimś dziwnym kierunku. Chciałabym wykrzyczeć tym wszystkim ludziom żeby przestali gonić nie wiadomo za czym i skupili się na swoich najbliższych. Mężczyźni zabrali swoje kobiety na wieczorny spacer, a kobiety zamiast przeglądać zdjęcia koleżanek na facebooku, upiekły jakieś dobre ciasto :) A przed snem wszyscy podziękowali Bogu za dobry dzień. Niech domowy klimat ponownie zagości w naszych domach, a ludzie zdejmą klapki ze swoich oczu.
Też bym tego chciała. Te klasowe Mikołajki, na które się szło w odprasowanej spódniczce i przynosiło drobiazgi dla kolegów i koleżanek... Jazda przez ośnieżony las do dziadków... Brakuje mi tego teraz i wkurza mnie zaczynanie świąt w listopadzie, dlatego od przyszłego roku chyba w ogóle przestanę odwiedzać galerie handlowe w czasie świąt. Może chociaż w swoim życiu uda mi się zaprowadzić trochę normalności w ten sposób. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń