Witam was moi drodzy! Nie było mnie już tutaj chyba trzy tygodnie, w co naprawdę ciężko mi uwierzyć. Ten czas był dla mnie dosyć intensywny, bo niby wróciłam na stare śmieci, a jednak nie do końca. Zrobiłam duży krok naprzód. Zakończyłam jeden etap w moim życiu rozpoczynając tym samym kolejny. Na razie jest dosyć ciekawie. Przyzwyczajam się do nowej sytuacji, ogarniam powoli to swoje nieogarnięte życie i przyznam, że coraz bardziej cieszę się z tego, że jednak zaryzykowałam. Jest dobrze, a przy odrobinie wysiłku z mojej strony będzie jeszcze lepiej! Trochę to wszystko pisane szyfrem, nie do końca jasne- musicie mi wybaczyć. Nie czuję się tutaj jeszcze 100% pewnie.
Tak właściwie to mogłabym usprawiedliwić moją nieobecność na blogu brakiem czasu i tym całym chaosem, jednak nie byłaby to do końca prawda. Nie było mnie tutaj, bo brakowało mi wiary czy to, co robię ma sens i czy zostanie odebrane we właściwy sposób. Pomimo tego, że jest to blog osobisty, nie chcę tutaj poruszać spraw, które nie powinny być poruszane publicznie, a jednak... nie będąc do końca prawdziwą, mogę już teraz porzucić pisanie i pozwolić, aby pomysł, który tak długo tkwił mi w głowie zwyczajnie pokrył się kurzem. Jak wspomniałam, pytanie o sens pisania bloga krążyło w mojej głowie przez ostatnie 3 tygodnie i nie dawało mi spokoju. Jest tyle pożytecznych rzeczy do roboty, kto w ogóle chce czytać te moje ,,wypociny"? Potem przypomniałam sobie ile radości mi samej sprawia czytanie o codziennym życiu nieznanego mi człowieka. To niesamowite uczucie móc utożsamić się z pewnymi emocjami i wyznaniami. Także jeśli jest choć jedna osoba, która czeka na moje posty, to nie chcę zaprzestać pisania. Utwierdziłam się w tym słysząc ,,wyrzuty" od rodziny lub znajomych, którzy niepokoili się brakiem aktywności na blogu. To bardzo miłe;-)
Druga sprawa dotyczy mojej niepewności czy to, co robię nie zostanie wyśmiane. Tak, muszę przyznać, że zbyt często przejmuję się cudzymi opiniami. Martwię się tym, co ktoś może sobie o mnie pomyśleć jeśli podzielę się z wami osobistymi przemyśleniami. Głupie to strasznie. Jednak skoro piszę ten post to znaczy, że coś drgnęło! Niedługo moje urodziny. Kończę 23 lata, co jest dopiero początkiem życiowej drogi, ale już w tej chwili potrafię do pewnego stopnia określić siebie. To co lubię i czego nie lubię. To co podziwiam i czym gardzę. To czym powinnam się przejmować i na co zwyczajnie szkoda czasu. Coraz bardziej widzę, iż po pierwsze: ludzi tak naprawdę nie interesuje co robisz. To nam wydaje się, że wszyscy czekają na nasze najmniejsze potknięcie, ale prawda jest taka, że każdy jest zajęty swoimi sprawami i nikt nie ma czasu zaprzątać sobie zbyt długo głowy tym, czy to co robi druga osoba jest właściwie. Kolejna myśl jest taka, że w ogóle przejmowanie się reakcją innych osób jest bez sensu. Wiem kim jestem i kim chcę być. Wiem też co muszę robić aby to osiągnąć. Nie chcę rozmyślać nad tym, czy jakiś pseudo znajomy wyśmieje moje poczynania. Jeśli nie chce, niech zwyczajnie nie czyta. Niech nie zaprząta swojej głowy tym, co nie wywołuje u niego pozytywnych odczuć. Nie ma sensu.
Piszę dla tych, których tak jak mnie, wypełnia szereg myśli i emocji. Piszę dla tych, którzy chcą czasami pocieszyć się, że nie tylko oni mają takie odczucia i nastawienie do życia. I wreszcie: piszę dla tych, którzy chcą zwyczajnie oderwać się na chwilę od codziennych spraw i poczytać coś, co zostawi za sobą miejsce na autorefleksję. Pozdrawiam i do usłyszenia!
Komentarze
Prześlij komentarz